Nasze oceany zamieniają się w plastik… Czy my?

Uwaga od wydawcy: Ta historia została pierwotnie opublikowana w numerze z listopada 2006 roku.



Los może przybierać dziwne formy, więc być może nie wydaje się niezwykłe, że kapitan Charles Moore znalazł cel swojego życia w koszmarze. Niestety, nie spał w tym czasie i 800 mil na północ od Hawajów na Oceanie Spokojnym.

Stało się to 3 sierpnia 1997 r., Pięknego dnia, przynajmniej na początku: słonecznie. Mały wiatr. Podlewaj kolor szafirów. Moore i załoga Alguity, jego 50-metrowy katamaran z aluminiowym kadłubem, przeciął morze.



Wracając do południowej Kalifornii z Hawajów po regatach żeglarskich, Moore zmienił kurs Alguity, skręcając lekko na północ. Miał czas i ciekawość, by wypróbować nową trasę, która poprowadzi statek przez wschodni róg owalu o powierzchni 10 milionów mil kwadratowych, znanego jako subtropikalny wirnik północnego Pacyfiku. To był dziwny odcinek oceanu, miejsce, którego większość łodzi celowo omijała. Po pierwsze, został uspokojony. Marynarze nazywali to „doldrums” i trzymali się z dala. Podobnie jak największe drapieżniki oceanu: tuńczyk, rekiny i inne duże ryby, które wymagały żywszych wód, zrównały się ze zdobyczą. Wiatrak przypominał raczej pustynię - powolny, głęboki, wirujący w prawo wir powietrza i wody, wywołany przez unoszącą się nad nim górę powietrza o wysokim ciśnieniu.



Reputacja tego obszaru nie odstraszyła Moore'a. Dorastał w Long Beach, 40 mil na południe od Los Angeles, z Pacyfikiem dosłownie na swoim podwórku i posiadał imponujący życiorys wodny: marynarz, zdolny marynarz, żeglarz, płetwonurek, surfer i wreszcie kapitan. Moore spędził niezliczone godziny w oceanie, zafascynowany jego ogromną skarbnicą tajemnic i strachów. Widział tam wiele rzeczy, rzeczy, które były wspaniałe, a wielkie rzeczy, które były okrutne i upokarzające. Ale nigdy nie widział czegoś tak mrożącego krew w żyłach, jak to, co go czekało w wirze.



Zaczęło się od szeregu plastikowych toreb, które widniały na powierzchni, po czym nastąpiła brzydka plątanina rupieci: sieci, lin i butelek, dzbanów na olej silnikowy i popękanych zabawek kąpielowych, zniszczona plandeka. Opony. Stożek drogowy. Moore nie mógł uwierzyć własnym oczom. Tutaj, w tym odludnym miejscu, woda była gulaszem z plastikowych śmieci. Wyglądało to tak, jakby ktoś zabrał nieskazitelny morski krajobraz jego młodości i zamienił go na wysypisko śmieci.

Jak ten cały plastik znalazł się tutaj? Jak zaczęło się to tsunami śmieci? Co to znaczyło? Gdyby pytania wydawały się przytłaczające, Moore wkrótce dowiedziałby się, że odpowiedzi były jeszcze bardziej trafne i że jego odkrycie miało tragiczne konsekwencje dla zdrowia ludzi i planet. Gdy Alguita sunęła przez obszar, który naukowcy obecnie nazywają „Wschodnią Plamą Śmieci”, Moore zdał sobie sprawę, że ślad plastiku ciągnął się przez setki mil. Przygnębiony i oszołomiony płynął przez tydzień przez podskakujące, toksyczne szczątki uwięzione w czyśćcu krążących prądów. Ku swojemu przerażeniu natknął się na Lewiatana XXI wieku. Nie miał głowy ani ogona. Tylko niekończące się ciało.

„Wszyscy są plastikowi, ale ja kocham plastik. Chcę być plastikiem. Ten cytat Andy'ego Warhola widnieje na sześciostopowym purpurowo-żółtym sztandarze, który wisi - z niezwykłą ironią - w warsztacie zasilanym energią słoneczną w domu Moore'a w Long Beach. Warsztat otoczony jest szalonym Edenem drzew, krzewów, kwiatów, owoców i warzyw, od prozaicznych (pomidory) po egzotyczne (cherimoyas, guawa, czekoladowe persymony, białe figi wielkości baseballu). To jest dom, w którym dorastał Moore, lat 59, i ma on swoistą ziemistość na świeżym powietrzu, która odzwierciedla jego korzenie aktywistów z lat 60., które obejmowały okres pobytu w gminie Berkeley. Kompostowanie i ekologiczne ogrodnictwo to poważna sprawa - praktycznie można poczuć próchnicę - ale jest też jacuzzi w kształcie nerki otoczone palmami. Dwa mokre kombinezony wiszą do suszenia na sznurku nad nim.



Dziś po południu Moore przechadza się po terenie. - A co powiesz na ładny, świeży boysenberry? pyta i zrywa jednego z krzaka. Jest uderzającym mężczyzną w rozsądnych czarnych spodniach i koszuli z oficjalnie wyglądającymi pagonami. Gęsty pędzel solno-pieprzowych włosów otacza jego intensywnie niebieskie oczy i poważną twarz. Ale pierwszą rzeczą, którą zauważasz u Moore'a, jest jego głos, głęboki, zdezorientowany ton, który staje się ożywiony i sardoniczny, gdy temat zmienia się w zanieczyszczenie plastikiem. Ten problem jest powołaniem Moore'a, pasją, którą odziedziczył po swoim ojcu, chemiku przemysłowym, który jako hobby studiował gospodarkę odpadami. Moore wspomina, że ​​podczas rodzinnych wakacji częścią planu było sprawdzenie, co wyrzucają miejscowi. „Moglibyśmy być w raju, ale poszlibyśmy na wysypisko” - mówi, wzruszając ramionami. - Właśnie to chcieliśmy zobaczyć.

Od czasu pierwszego spotkania z Plamą Śmieci, dziewięć lat temu, Moore miał misję, aby dowiedzieć się dokładnie, co się tam dzieje. Zostawiając za sobą 25-letnią karierę w branży renowacji mebli, stworzył Fundację Badań Morskich Algalita, aby rozpowszechniać informacje o swoich odkryciach. Wrócił na studia naukowe, które odłożył na bok, kiedy jego uwaga odwróciła się od studiów uniwersyteckich do protestu przeciwko wojnie w Wietnamie. Jego niestrudzony wysiłek umieścił go na pierwszej linii tej nowej, bardziej abstrakcyjnej bitwy. Po zatrudnieniu naukowców, takich jak dr Steven B. Weisberg. (dyrektor wykonawczy projektu badań wód przybrzeżnych południowej Kalifornii i ekspert w dziedzinie monitorowania środowiska morskiego), aby opracować metody analizy zawartości wiru, Moore kilkakrotnie żeglował Alguitą z powrotem do Garbage Patch. Podczas każdej podróży ilość plastiku rosła niepokojąco. Obszar, na którym się gromadzi, jest teraz dwukrotnie większy od Teksasu.

Jednocześnie na całym świecie istnieją oznaki, że zanieczyszczenie tworzywami sztucznymi nie tylko niszczy krajobraz, ale także przedostaje się do łańcucha pokarmowego. Niektóre z najbardziej oczywistych ofiar to martwe ptaki morskie, które wyrzucały na brzeg w zaskakującej liczbie, ich ciała były wypełnione plastikiem: takie rzeczy, jak kapsle do butelek, zapalniczki, aplikatory do tamponów i kolorowe skrawki, które dla żerującego ptaka przypominają przynętę. (Jedno zwierzę poddane sekcji przez holenderskich naukowców zawierało 1603 kawałki plastiku). A ptaki nie są same. Wszystkim stworzeniom morskim zagraża pływający plastik, od wielorybów po zooplankton. Oglądanie tych zdjęć wiąże się z podstawowym horrorem moralnym: żółw morski z plastikową opaską, który dusi swoją skorupę w kształt klepsydry, garb holujący plastikowe siatki, które wcinają się w jego ciało i uniemożliwiają zwierzęciu polowanie. Każdego roku na północnym Pacyfiku ginie ponad milion ptaków morskich, 100 000 ssaków morskich i niezliczone ryby, albo w wyniku omyłkowego zjadania tych śmieci, albo w wyniku uwięzienia w nich i utonięcia.

Wystarczająco źle. Ale Moore wkrótce dowiedział się, że wielkie, pokryte mackami kule śmieci były tylko najbardziej widocznymi oznakami problemu, inni byli znacznie mniej oczywiste i znacznie bardziej złe. Przeciągając sieć o drobnych oczkach zwaną włokiem manty, odkrył maleńkie kawałki plastiku, niektóre ledwo widoczne dla oka, wirujące w wodzie jak pokarm dla ryb. On i jego badacze przeanalizowali, zmierzyli i posortowali próbki i doszli do następującego wniosku: wagowo ten obszar morza zawiera sześć razy więcej plastiku niż planktonu.

Ta statystyka jest ponura - oczywiście dla zwierząt morskich, ale jeszcze bardziej dla ludzi. Im bardziej niewidoczne i wszechobecne zanieczyszczenie, tym większe prawdopodobieństwo, że trafi do nas. I jest coraz więcej - i niepokojących - dowodów na to, że stale spożywamy plastikowe toksyny i że nawet niewielkie dawki tych substancji mogą poważnie zakłócić aktywność genów. „Każdy z nas ma ogromny ciężar ciała” - mówi Moore. „Możesz teraz zabrać surowicę do laboratorium, a oni znajdą co najmniej 100 przemysłowych chemikaliów, których nie było w 1950 roku”. Fakt, że te toksyny nie wywołują gwałtownych i natychmiastowych reakcji, nie oznacza, że ​​są łagodne: naukowcy dopiero zaczynają badać długoterminowe sposoby, w jakie chemikalia używane do produkcji plastiku wchodzą w interakcję z naszą własną biochemią.

Mówiąc najprościej, plastik to mieszanka monomerów połączonych ze sobą, tworząc polimery, do których można dodać dodatkowe substancje chemiczne w celu uzyskania elastyczności, łatwopalności i innych właściwości. Jeśli chodzi o te substancje, nawet sylaby są przerażające. Na przykład, jeśli myślisz, że kwas perfluorooktanowy (PFOA) nie jest czymś, co chcesz posypać popcornem do mikrofalówki, masz rację. Niedawno Rada Doradcza ds. Nauki przy Agencji Ochrony Środowiska (EPA) podniosła klasyfikację PFOA do prawdopodobnego czynnika rakotwórczego. Jednak jest to powszechny składnik opakowań, który musi być odporny na olej i ciepło. Więc chociaż w samym popcornie może nie być PFOA, jeśli PFOA jest używany do obróbki torebki, wystarczająca jego ilość może wyciekać do oleju z popcornu, gdy masło deluxe spotyka się z przegrzaną kuchenką mikrofalową, a jedna porcja zwiększa ilość substancji chemicznej w twoja krew.

Innymi nieprzyjemnymi dodatkami chemicznymi są środki zmniejszające palność znane jako polibromowane etery difenylowe (PBDE). We wstępnych badaniach na zwierzętach wykazano, że te chemikalia powodują toksyczne działanie na wątrobę i tarczycę, problemy z reprodukcją i utratę pamięci. We wnętrzach pojazdów PBDE - stosowane między innymi w listwach i wykładzinach podłogowych - łączą się z inną grupą zwaną ftalanami, tworząc tak wychwalany „zapach nowego samochodu”. Zostaw swoje nowe koła w gorącym słońcu na kilka godzin, a substancje te mogą „wydalać się” w przyspieszonym tempie, uwalniając szkodliwe produkty uboczne.

Wyróżnianie fast foodów i nowych samochodów jest jednak niesprawiedliwe. Przykładowo, PBDE są używane w wielu produktach, w tym w komputerach, wykładzinach i farbach. Jeśli chodzi o ftalany, rozprowadzamy z nich około miliarda funtów rocznie na całym świecie, pomimo faktu, że Kalifornia niedawno wymieniła je jako substancję chemiczną, o której wiadomo, że jest toksyczna dla naszego układu rozrodczego. Ftalany, używane do tworzenia miękkich i giętkich tworzyw sztucznych, łatwo ługują się z milionów produktów - pakowanej żywności, kosmetyków, lakierów, powłok leków o określonym czasie uwalniania - do naszej krwi, moczu, śliny, płynu nasiennego, mleka matki i płynu owodniowego. W pojemnikach na żywność i niektórych plastikowych butelkach ftalany znajdują się obecnie wraz z innym związkiem zwanym bisfenolem A (BPA), który, jak odkryli naukowcy, może siać oszałamiające spustoszenie w organizmie. Każdego roku produkujemy z tego 6 miliardów funtów i to pokazuje: BPA został znaleziony u prawie każdego człowieka, który był testowany w Stanach Zjednoczonych. Jemy te plastyfikatory, pijemy je, wdychamy i wchłaniamy przez skórę każdego dnia.

Co najbardziej niepokojące, te chemikalia mogą zaburzać system hormonalny - delikatnie zbilansowany zestaw hormonów i gruczołów, które wpływają na praktycznie każdy narząd i komórkę - naśladując żeński hormon estrogen. W środowisku morskim nadmiar estrogenu doprowadził do odkrycia charakterystycznych dla Strefy Zmierzchu samców ryb i mew, które wyrosły z żeńskich narządów płciowych.

Na lądzie rzeczy są równie makabryczne. „Wskaźniki płodności spadają już od jakiegoś czasu, a ekspozycja na syntetyczny estrogen - zwłaszcza z chemikaliów znajdujących się w produktach z tworzyw sztucznych - może mieć niekorzystny wpływ” - mówi dr Marc Goldstein, dyrektor Cornell Institute for Reproductive Medicine. Dr Goldstein zauważa również, że kobiety w ciąży są szczególnie narażone: „Ekspozycja prenatalna, nawet w bardzo małych dawkach, może spowodować nieodwracalne uszkodzenie narządów rozrodczych nienarodzonego dziecka”. A po narodzinach dziecka prawie nie opuszcza lasu. Dr Frederick vom Saal, profesor na Uniwersytecie Missouri w Kolumbii, który zajmuje się badaniem estrogenów w tworzywach sztucznych, ostrzega rodziców, aby unikać butelek z poliwęglanu dla niemowląt. Są szczególnie niebezpieczne dla noworodków, których mózgi, układ odpornościowy i gonady wciąż się rozwijają. Badania dr. Voma Saala zachęciły go do wyrzucenia wszystkich przedmiotów z poliwęglanu ze swojego domu oraz do zaprzestania kupowania w sklepie spożywczym żywności i produktów w puszkach w plastikowych opakowaniach (puszki są wyłożone plastikiem). „Teraz wiemy, że BPA powoduje raka prostaty u myszy i szczurów oraz nieprawidłowości w komórkach macierzystych prostaty, które są komórkami odpowiedzialnymi za raka prostaty u ludzi” - mówi. - To wystarczy, żeby mnie cholernie przestraszyć. Na Uniwersytecie Tufts, doktor Ana M. Soto, profesor anatomii i biologii komórkowej, również znalazła powiązania między tymi substancjami chemicznymi a rakiem piersi.

Jakby potencjał raka i mutacji nie był wystarczający, dr vom Saal stwierdza w jednym ze swoich badań, że „prenatalna ekspozycja na bardzo niskie dawki BPA zwiększa tempo wzrostu poporodowego u myszy i szczurów”. Innymi słowy, BPA powoduje otłuszczenie gryzoni. Ich produkcja insuliny gwałtownie wzrosła, a następnie wpadła w stan oporności - wirtualnej definicji cukrzycy. Wytworzyli większe komórki tłuszczowe i więcej ich. Niedawna praca naukowa, której współautorem jest dr vom Saal, zawiera mrożące krew w żyłach zdanie: „Te odkrycia sugerują, że rozwojowa ekspozycja na BPA przyczynia się do epidemii otyłości, która wystąpiła w ciągu ostatnich dwóch dekad w krajach rozwiniętych, związanej z dramatycznym wzrostem ilości plastiku produkowanego każdego roku ”. Biorąc to pod uwagę, być może nie jest całkowicie przypadkowe, że oszałamiający wzrost zachorowań na cukrzycę w Ameryce - o 735 procent od 1935 roku - ma ten sam charakter.

Ta wiadomość jest na tyle przygnębiająca, że ​​ktoś sięga po butelkę. Przynajmniej szkło można łatwo poddać recyklingowi. Możesz wziąć jedną butelkę tequili, rozpuścić ją i zrobić kolejną butelkę tequili. W przypadku plastiku recykling jest bardziej skomplikowany. Niestety, ten obiecująco wyglądający trójkąt ze strzałkami, który pojawia się na produktach, nie zawsze oznacza niekończące się ponowne użycie, a jedynie określa, z jakiego rodzaju plastiku jest wykonany przedmiot. A z siedmiu różnych powszechnie używanych tworzyw sztucznych tylko dwa z nich - PET (oznaczone numerem 1 w trójkącie i używane w butelkach po napojach) i HDPE (oznaczone numerem 2 wewnątrz trójkąta i używane w dzbankach na mleko) - mają większość rynek wtórny. Bez względu na to, jak cnotliwie wrzucisz worki z wiórami i butelki po szamponie do niebieskiego kosza, niewiele z nich ucieknie na wysypisko - tylko 3 do 5 procent plastiku jest w jakikolwiek sposób poddawane recyklingowi.

„Nie ma legalnego sposobu na przetworzenie pojemnika na mleko do innego pojemnika bez dodania nowej, pierwotnej warstwy plastiku” - mówi Moore, wskazując, że ponieważ plastik topi się w niskich temperaturach, zatrzymuje zanieczyszczenia i skażone pozostałości dawnej zawartości. Zwiększ temperaturę, aby je przypalić, a niektóre tworzywa sztuczne wydzielają śmiercionośne opary. Tak więc odzyskane rzeczy są najczęściej używane do wytwarzania zupełnie innych produktów, rzeczy, które nie są w pobliżu naszych ust, takich jak kurtki polarowe i dywany. Dlatego w przeciwieństwie do recyklingu szkła, metalu lub papieru recykling plastiku nie zawsze skutkuje mniejszym zużyciem materiału pierwotnego. Nie pomaga też fakt, że świeżo wyprodukowany plastik jest znacznie tańszy.

Moore rutynowo znajduje w oceanie na wpół stopione plamy plastiku, tak jakby osoba paląca się w trakcie procesu uświadomiła sobie, że to zły pomysł i zatrzymała się (lub straciła przytomność z oparów). „To problem, ponieważ plastik rozprzestrzenia się na całym świecie, a ludziom kończy się miejsce na śmieci i zaczynają spalać plastik - produkujesz jedne z najbardziej toksycznych znanych gazów” - mówi. System pojemników oznaczony kolorami może działać w hrabstwie Marin, ale jest nieco mniej skuteczny w podrównikowej Afryce lub na obszarach wiejskich Peru.

„Z wyjątkiem niewielkiej ilości, która została spalona - a jest to bardzo mała ilość - każdy kawałek plastiku, jaki kiedykolwiek wyprodukowano, wciąż istnieje” - mówi Moore, opisując, w jaki sposób struktura molekularna materiału jest odporna na biodegradację. Zamiast tego plastik rozpada się na coraz mniejsze fragmenty, gdy jest wystawiony na działanie promieni słonecznych i żywiołów. I żaden z tych niezliczonych miliardów fragmentów nie zniknie w najbliższym czasie: nawet gdy plastik rozpadnie się na pojedynczą cząsteczkę, pozostaje zbyt twardy, aby mógł ulec biodegradacji.

Prawda jest taka, że ​​nikt nie wie, ile czasu zajmie biodegradacja plastiku lub powrót do pierwiastków węglowych i wodorowych. Wynaleźliśmy to dopiero 144 lata temu, a nauka przypuszcza, że ​​jego naturalne zniknięcie zajmie jeszcze kilka wieków. Tymczasem każdego roku produkujemy z niego około 60 miliardów ton, z czego większość staje się produktami jednorazowego użytku przeznaczonymi tylko do jednorazowego użytku. Odłóż na bok pytanie, dlaczego tworzymy butelki z keczupem i sześciopaki, które wystarczą na pół tysiąclecia, i rozważ konsekwencje tego: Plastik nigdy tak naprawdę nie znika.

Poproś grupę ludzi o wskazanie przytłaczającego globalnego problemu, a usłyszysz o zmianach klimatu, Bliskim Wschodzie lub AIDS. Nikt, z pewnością, nie będzie traktował niechlujnego transportu nurdli jako problemu. A jednak nurdles, granulki wielkości soczewicy z tworzywa sztucznego w najbardziej surowej postaci, są szczególnie skutecznymi kurierami odpadów chemicznych zwanych trwałymi zanieczyszczeniami organicznymi lub TZO, które zawierają znane czynniki rakotwórcze, takie jak DDT i PCB. Stany Zjednoczone zakazały stosowania tych trucizn w latach siedemdziesiątych XX wieku, ale uparcie pozostają one na wolności w środowisku, gdzie przyczepiają się do plastiku ze względu na jego molekularną tendencję do przyciągania olejów.

Samo słowo - nurdles - brzmi przytulnie i nieszkodliwie, jak postać z kreskówki lub makaron dla dzieci, ale to, do czego się odnosi, z pewnością nie jest. Pochłaniając milion razy więcej zanieczyszczeń TZO w otaczających je wodach, nurdles stają się przesyconymi trującymi pigułkami. Są wystarczająco lekkie, by fruwać jak kurz, wysypywać się z kontenerów transportowych i zmywać do portów, kanalizacji burzowej i potoków. W oceanie nurdles są łatwo mylone z ikrą ryb przez stworzenia, które bardzo chciałyby zjeść taką przekąskę. A gdy już znajdziesz się w ciele opastuna lub łososia królewskiego, te trwałe chemikalia trafiają bezpośrednio na twój stół obiadowy.

Jedno z badań oszacowało, że nurdles stanowią obecnie 10 procent plastikowych śmieci oceanicznych. A kiedy zostaną rozproszone w środowisku, diabelnie trudno je oczyścić (pomyśl o krnąbrnych konfetti). W miejscach tak odległych jak Rarotonga na Wyspach Cooka, 2100 mil na północny wschód od Nowej Zelandii i 12 godzin lotu z Los Angeles, są one powszechnie spotykane zmieszane z piaskiem na plaży. W 2004 roku Moore otrzymał 500 000 dolarów dotacji od stanu Kalifornia na zbadanie niezliczonych sposobów, w jakie nurdles błądzą podczas procesu produkcji tworzyw sztucznych. Podczas wizyty w fabryce rur z polichlorku winylu (PVC), przechodząc przez obszar, w którym wagony rozładowywały naziemne nurdoły, zauważył, że mankiety jego spodni były wypełnione drobnym pyłem z tworzywa sztucznego. Skręcając za róg, zobaczył nawiewane przez wiatr zaspy nurdli ułożone w stosy pod ogrodzeniem. Mówiąc o tym doświadczeniu, głos Moore'a staje się napięty, a jego słowa wylewają się gwałtownie: „To nie są wielkie śmieci na plaży. Chodzi o to, że cała biosfera miesza się z tymi plastikowymi cząsteczkami. Co oni nam robią? Oddychamy nimi, ryby je zjadają, są we włosach, w naszej skórze ”.

Chociaż częścią problemu jest składowanie odpadów morskich, uciekające nurdles i inne plastikowe śmieci migrują do wiatraków głównie z lądu. Ten polistyrenowy kubek, który widziałeś unoszący się w strumieniu, jeśli nie zostanie podniesiony i specjalnie zabrany na wysypisko, zostanie w końcu wypłukany do morza. Tam będzie wiele miejsc, do których można się udać: Wir na Północnym Pacyfiku jest tylko jedną z pięciu stref wysokiego ciśnienia w oceanach. Podobne obszary występują na południowym Pacyfiku, północnym i południowym Atlantyku oraz na Oceanie Indyjskim. Każdy z tych wirów ma swoją własną wersję Garbage Patch, ponieważ plastik zbiera się w prądach. Razem obszary te pokrywają 40 procent mórz. „To odpowiada jednej czwartej powierzchni Ziemi” - mówi Moore. „Zatem 25 procent naszej planety to toaleta, która nigdy się nie spuszcza”.

To nie miało być w ten sposób. W 1865 roku, kilka lat po tym, jak Alexander Parkes zaprezentował prekursora sztucznego plastiku o nazwie Parkesine, naukowiec John W. Hyatt postanowił stworzyć syntetyczny zamiennik kul bilardowych z kości słoniowej. Miał najlepsze intencje: ratuj słonie! Po kilku majstrach stworzył celuloid. Odtąd co roku przynosił cudowny przepis: sztuczny jedwab w 1891 r., Teflon w 1938 r., Polipropylen w 1954 r. Trwały, tani, wszechstronny - plastik wydawał się rewelacją. I pod wieloma względami tak było. Plastik dał nam kamizelki kuloodporne, karty kredytowe, obcisłe spodnie ze spandexu. Doprowadziło to do przełomów w medycynie, inżynierii lotniczej i informatyce. A kto z nas nie ma frisbee?

Plastik ma swoje zalety, nikt by temu nie zaprzeczył. Niewielu z nas jest jednak tak entuzjastycznych jak American Plastics Council. W jednym z ostatnich komunikatów prasowych, zatytułowanym „Plastikowe torby - zaufany towarzysz rodziny”, czytamy: „Niewiele osób pamięta, jak wyglądało życie, zanim plastikowe torby stały się ikoną wygody i praktyczności - a teraz sztuka. Pamiętasz „piękną” [sic] wirującą, unoszącą się worek w American Beauty? ”

wynik tarota magika

Niestety, ta sama eteryczna cecha, która pozwala torbom tańczyć z wdziękiem na dużym ekranie, również umieszcza je w wielu mniej pożądanych miejscach. Dwadzieścia trzy kraje, w tym Niemcy, Republika Południowej Afryki i Australia, zakazały, opodatkowały lub ograniczyły używanie plastikowych toreb, ponieważ zatykają kanały ściekowe i grzęzną w gardłach inwentarza żywego. Podobnie jak zgubna chusteczka higieniczna, te cienkie worki zaczepiają się o drzewa i warkną w płotach, stają się bolesne i gorsze: zatrzymują również wodę deszczową, tworząc doskonałe małe wylęgarnie komarów przenoszących choroby.

W obliczu publicznego oburzenia obrazami delfinów dławiących się „zaufanym towarzyszem rodziny”, American Plastics Council przyjmuje postawę obronną, brzmiąc podobnie jak NRA: tworzywa sztuczne nie zanieczyszczają, ludzie to robią.

Ma rację. Każdy z nas wyrzuca rocznie około 185 funtów plastiku. Z pewnością moglibyśmy to zmniejszyć. A jednak - czy nasze produkty muszą być tak zabójcze? Czy wyrzucony flip-flop musi pozostać z nami do końca czasu? Czyż jednorazowe maszynki do golenia i pianka do pakowania orzeszków ziemnych nie są marną nagrodą pocieszenia za niszczenie oceanów świata, nie wspominając o naszych własnych ciałach i zdrowiu przyszłych pokoleń? „Jeśli„ więcej znaczy lepiej ”i to jedyna mantra, którą mamy, jesteśmy skazani na porażkę” - mówi Moore, podsumowując to.

Zgadza się z tym oceanograf dr Curtis Ebbesmeyer, ekspert od odpadów morskich. „Gdybyś mógł przewinąć do przodu o 10 000 lat i przeprowadzić wykopaliska archeologiczne… znalazłbyś małą linijkę plastiku” - powiedział w rozmowie z The Seattle Times w kwietniu zeszłego roku. „Co się stało z tymi ludźmi? Cóż, zjadali własny plastik i zaburzyli ich strukturę genetyczną i nie byli w stanie się rozmnażać. Nie przetrwali długo, bo się zabili.

Owszem, przygnębiająco, ale na horyzoncie widać iskierki nadziei. Zielony architekt i projektant William McDonough stał się wpływowym głosem nie tylko w kręgach ekologicznych, ale także wśród prezesów Fortune 500. McDonough proponuje standard znany jako „od kołyski do kołyski”, w którym wszystkie wytworzone rzeczy muszą być wielokrotnego użytku, wolne od trucizn i korzystne na dłuższą metę. Jego oburzenie jest oczywiste, gdy trzyma gumową kaczuszkę, zwykłą dziecięcą zabawkę do kąpieli. Kaczka jest wykonana z PCW zawierającego ftalany, które są powiązane z rakiem i szkodliwym działaniem na rozrodczość. „Jakimi ludźmi jesteśmy, żebyśmy tak zaprojektowali?” Pyta McDonough. W Stanach Zjednoczonych powszechnie przyjmuje się, że gryzaki dla dzieci, kosmetyki, opakowania po żywności, samochody i tekstylia będą wykonane z materiałów toksycznych. Wydaje się, że inne kraje - i wiele indywidualnych firm - ponownie się zastanawiają. Obecnie McDonough współpracuje z chińskim rządem nad budową siedmiu miast przy użyciu „materiałów budowlanych przyszłości”, w tym tkaniny wystarczająco bezpiecznej do spożycia oraz nowego, nietoksycznego polistyrenu.

Dzięki ludziom takim jak Moore i McDonough oraz hitom medialnym, takim jak Inconvenient Truth Ala Gore'a, świadomość tego, jak mocno uderzyliśmy w planetę, rośnie w zawrotnym tempie. W końcu, jeśli nie planujemy wkrótce skolonizować Marsa, tutaj mieszkamy i nikt z nas nie zdecydowałby się żyć na toksycznym pustkowiu lub spędzać dni na pompowaniu leków, aby poradzić sobie z naszymi szalonymi układami hormonalnymi i ucieczką rak.

Żaden z problemów z plastikiem nie może zostać naprawiony z dnia na dzień, ale im więcej się dowiemy, tym bardziej prawdopodobne jest, że ostatecznie mądrość przebije wygodę i tani jednorazowy produkt. W międzyczasie niech rozpocznie się sprzątanie: National Oceanographic & Atmospheric Administration (NOAA) agresywnie wykorzystuje satelity do identyfikowania i usuwania „sieci-widm”, porzuconych plastikowych narzędzi połowowych, które nigdy nie przestają zabijać. (W pojedynczej sieci wyholowanej ostatnio u wybrzeży Florydy znajdowało się ponad 1000 martwych ryb, rekinów i jednego żółwia karetta). Pojawiły się nowe biodegradowalne tworzywa sztuczne na bazie skrobi i kukurydzy, a firma Wal-Mart została klientem. Trwa bunt konsumentów przeciwko głupim i nadmiernym opakowaniom. W sierpniu 2006 roku Moore został zaproszony, aby mówić o „odpadkach morskich i zaburzeniach hormonalnych” na spotkaniu na Sycylii zwołanym przez doradcę naukowego Watykanu. To coroczne spotkanie, zwane International Seminars on Planetary Emergencies, gromadzi naukowców w celu omówienia najgorszych zagrożeń dla ludzkości. Wcześniejsze tematy obejmowały zagładę nuklearną i terroryzm.

Szary plastikowy kajak unosi się obok katamaranu Moore'a, Alguita, który mieszka w pochylni naprzeciw jego domu. W rzeczywistości nie jest to piękny kajak, wygląda dość szorstko. Ale jest pływający, solidny, dwumiejscowy, długi na osiem stóp. Moore stoi na pokładzie Alguity z rękami opartymi na biodrach i wpatruje się w nią. Na żaglówce obok niego jego sąsiad Cass Bastain robi to samo. Właśnie poinformował Moore'a, że ​​wczoraj natknął się na opuszczony statek, unoszący się na morzu. Dwaj mężczyźni potrząsają głowami ze zdumienia.

„To prawdopodobnie kajak za 600 dolarów” - mówi Moore, dodając: „Już nawet nie robię zakupów. Wszystko, czego potrzebuję, po prostu przepłynie obok. (Jego zdaniem film Cast Away był żartem - Tom Hanks mógł zbudować wioskę z bzdurami, które wyrzuciłyby na brzeg podczas sztormu.)

Patrząc na niepocieszony podskakujący kajak, trudno nie zastanawiać się, co się z nim stanie. Świat jest pełen fajniejszych, bardziej seksownych kajaków. Jest również pełen tanich plastikowych kajaków, które są w bardziej atrakcyjnych kolorach niż szarość pancernika. Kajak bez właściciela to lummox łodzi, 50 funtów nurdli wytłoczonych w obiekt, którego nikt nie chce, ale to będzie trwało przez wieki dłużej niż my.

A kiedy Moore stoi na pokładzie i patrzy w wodę, łatwo sobie wyobrazić, jak robi to samo 800 mil na zachód, w wirze. Możesz zobaczyć jego sylwetkę w srebrzystym świetle, uchwyconą między oceanem a niebem. Możesz zobaczyć rtęciową powierzchnię najbardziej majestatycznego zbiornika wodnego na ziemi. A poniżej możesz zobaczyć na wpół zatopiony dom wariatów zapomnianych i odrzuconych rzeczy. Kiedy Moore patrzy przez burtę łodzi, możesz zobaczyć ptaki morskie przelatujące nad głową, zanurzające się i ślizgające się po wodzie. Jeden z podróżujących ptaków, smukły jak myśliwiec, nosi w dziobie kawałek czegoś żółtego. Ptak nurkuje nisko, a następnie bumerangi nad horyzontem. Odszedł.

Aby uzyskać więcej niesamowitych porad, jak żyć mądrzej, lepiej wyglądać, czuć się młodziej i grać mocniej, śledź nas teraz na Facebooku!

Popularne Wiadomości